małystas małystas
547
BLOG

Angielska reka , czyli tuning demokracji

małystas małystas Polityka Obserwuj notkę 3

Szukajac znalazlem .

Tak wygladala sprawa wojny domowej z 1926

Wtedy Polsudskiemu dali na nia pieniadze anglicy

Pilsudski jako czlowiek uczciwy niewykorzystana reszte odeslal do Anglii

Ciekawe po co dali.

-jaki mieli okres zwrotu?

 

 

„Ręka Anglii?"

Zaledwie zakończyły się w Warszawie walki i po ustąpieniu prezydenta Wojciechowskiego oraz rządu nastąpiła „legalizacja" przewrotu, w całej Polsce i zagranicą przyjęło się szeroko przeko¬nanie, że do przewrotu tego przyczynił się aktywnie rząd brytyjski przez swoje poselstwo w Warszawie.
Odżyła dawna pogłoska o po¬parciu rzekomo udzielonym „przez posła Max-Mullera" Piłsudskie-mu w jego dążeniu do władzy, kiedy on ją teraz rzeczywiście zdo¬był. Obok posła wymieniany był również attache wojskowy puł¬kownik Clayton: obaj mieli odgrywać jakąś rolę w zamachu majo¬wym.
Sir William pisząc o „tej śmiesznej bajce" w liście do Grego-rego 23 maja, przypominał swój dawniejszy list z lutego, w któ¬rym informował o pogłosce, jakoby rząd brytyjski popierał Pił¬sudskiego. Powracał też do .swego twierdzenia, że cała ta historia wyszła z Moskwy, na podłożu „starej idei, że Wielka Brytania montuje krucjatę przeciwko Związkowi Sowieckiemu".
Pogłoska ta bez przerwy się utrzymywała od poprzedniego roku i Sir Wil¬liam nieustannie słyszał wzmianki o swoim poparciu dla marszał¬ka Piłsudskiego.
Nieraz Skrzyński i koledzy z korpusu dyploma¬tycznego wspominali o tym żartobliwie, „rozumiejąc absurdal¬ność sprawy".48) O szerokim zasięgu plotki poseł mógł się przekonać, kiedy przy końcu kwietnia pułkownik Clayton zasłyszał w pociągu rozmowę o finansowaniu przez Anglię przewrotu Piłsudskiego (An¬glicy mieli mu przekazać „80 tysięcy funtów, a po przewrocie zerwie on z Francją, odda Niemcom korytarz i podejmie akcję przeciw Rosji"). Wówczas poseł był jeszcze zdania, aby rzecz zosta¬wić w spokoju, nie czynić żadnego dementi — i Gregory zgodził się z jego stanowiskiem.
Od tego czasu warunki się zmieniły — i zarzut, że rząd bry¬tyjski popierał marszałka Piłsudskiego, chociaż nie uzasadniony, nabiera, zdaniem posła, innego aspektu. Powszechnie się dzisiaj opowiada, że „rząd JKMości popierał dążenia Piłsudskiego fi¬nansowo i że jego sukces był w dużej mierze do zawdzięczenia na¬szemu poparciu." Z „Frankfurter Zeitung" Sir William się dowia¬duje, że w prasie sowieckiej jest pełno wypowiedzi na ten te¬mat i że pojawia się w niej karykatura Piłsudskiego w polskim stroju, trzymającego jako sztandar — czek Banku Anglii!
Konsula Saverego — informował dalej poseł — odwiedzi¬ła rezolutna dziennikarka polska, korespondentka „Associated Press", która pisuje również do „Timesa", zapytując go, czy mo¬głaby przesłać do tego pisma korespondencję na temat pogłosek „o poparciu Anglii dla puczu marszałka Piłsudskiego". Savery za¬pewnił ją, że pogłoski te wyszły z doniesienia prasy sowieckiej o tym, że poseł Max-Muller daje Piłsudskiemu pieniądze na organi¬zowanie ruchu anty-rosyjskiego. Ona mu odpowiedziała na to, że sowiecka „kaczka" może być tylko jedną z podstaw tych pogłosek, szczegóły jednak obecnie podawane, zwłaszcza w Poznaniu, są o wiele poważniejsze. Tam zwraca się uwagę, że Anglia, jak zaw¬sze, jest usposobiona pro-niemiecko, udziela zaś poparcia Piłsud¬skiemu, ponieważ nie jest szczególnie anty-niemiecki. Mówi się tam również, że rząd brytyjski stara się przeszkodzić otrzymaniu przez Polskę pożyczki amerykańskej, wywierając presję na Stron-ga (prezydent Federal Reserve Bank w N.Jorku — T.P.). Kiedy Savery zapytał na czym ta presja mogłaby polegać, odpowiedzia¬ła, że „mogłoby to oznaczać, że gubernator Banku Anglii i Sir Otto Niemeyer doradzają Strongowi — aby nie udzielał Polsce po¬życzki, dopóki nie zwróci się do Ligi Narodów".49) Przytaczając te słowa, Słr William przyznawał, że „jest w tym trochę prawdy".
Obecnie zastanawia się on co ma uczynić w tej sprawie? Jedni doradzają mu spowodowanie (przez F.O.) interpelacji w Izibie Gmin, ma on jednak wątpliwości, „czy to by dało dobry skutek". Zaloski sugerował, aby mając dość wpływów w prasie prawicowej zamieścił w niej zaprzeczenie, „gdyż ogłoszenie za- przeczenia w pismach popierających Piłsudskiego byłoby więcej niż bezskuteczne." Na razie nie jest zdecydowany, co uczynić, odkłada to do dyskusji w Londynie, dokąd chciałby się wybrać na urlop.50) Także i w Foreign'Office, po zapoznaniu się z treścią listu posła, zastanawiano się jakie powziąć kroki, przy czym decyzja nie była łatwa, zwłaszcza, że jak zauważył Gregory w swej no¬tatce, „oskarżenie o presję na Stronga jest rzeczą delikatną". Zadecydował krótko Chamberlain: „Niech Sir William ma od¬poczynek i zmianę. A jeżli o nas chodzi — nic nie robić (do
nothing)".*')
Wkrótce jednak później, Collier meldował o wizycie, jaką mu złożył baron Ropp, Niemiec bałtycki, b.obywatel rosyjski, obecnie związany z niemieckimi kołami rządowymi.52) Głównym jego celem było dowiedzenie się, czy rząd brytyjski nie był w ja¬kiś sposób wmieszany w sprawę „puczu Piłsudskiego".
Zapew¬niał, że w historię o „udziale Anglii" wierzą ludzie nie tylko w Rosji i w Polsce, ale również i w Niemczech. Uważałby on za rzecz pożyteczną, by rząd brytyjski złożył przez lorda d'Abernona „jakieś dementi" w tej sprawie rządowi niemieckiemu.
Jeżeli chodzi ogólnie o opinię niemiecką na temat przewrotu, to jak twierdził Ropp, „jedni widzą w nim rękę Rosji, drudzy rękę Anglii". Według najbardziej popularnej w Niemczech wersji, „Anglia chciałaby zająć miejsce Francji i użyje Piłsudskiego, aby przerobić Polskę na swoją modłę i uczynić z niej zaporę z jednej strony przeciw Rosji, a z drugiej przeciw Niemcom. W tym ce¬lu Anglicy zachęciliby Piłsudskiego do zliberalizowania insty¬tucji polskich przez takie posunięcia, jak reforma agrarna, zaś Polska poddałaby swoje finanse kontroli brytyjskiej lub brytyjsko-amerykańskiej.
Collier zaprzeczył temu: „Anglia po fiasku misji Younga nie myśli o żadnej kontroli nad finansami Polski, chyba w ramach planu Ligi Narodów, na co jednak Polacy, niestety, wciąż jeszcze nie są skłonni zgodzić się." Ropp wyraził opinię, że Polacy uczynią to prędzej lub później — i że Niemcy posiadając poważne intere¬sy w Polsce będą mieli- swój głos w tej sprawie.
Ropp stwierdzał również, że obok skrajnych kół nacjonali¬stycznych oraz żydowskiej finansjery, zdecydowanie wrogich Pol¬sce, istnieją koła umiarkowane, gotowe przyczynić się do gospodar¬czej odbudowy Polski, zarówno ze względu na interesy handlu nie¬mieckiego jak i przez zrozumienie potrzeby silnej Polski, jako za¬bezpieczenia wobec bolszewickiej Rosji. Do kół tych Ropp zaliczał katolickie Centrum, „głównych członków rządu, a także niektó¬rych urzędników niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych." Nikt, jego zdaniem, nie ruszy jednak palcem, jeżeli „nie będzie nadziei na ostateczną rektyfikację granicy w Korytarzu i na Gór¬nym Śląsku".
Według opinii Departamentu Centralnego F.O. (Collier był kierownikiem Północnego), baron Ropp wybrany został przez rząd niemiecki w celu „zarzucenia balonu próbnego", aby dać do zrozumienia, że gdyby Anglia była zainteresowana w odbudowie (gospodarczej) Polski, może liczyć na pomoc ze strony Niemiec, za cenę presji na Polskę w kierunku tych „rektyfikacji".
Ropp był mocno zawiedziony, kiedy się dowiedział, że dyskusje na ten te¬mat wydają się przedwczesne.53) Tymczasem sprawa stawała się coraz bardziej kłopotliwa. Attache prasowy ambasady brytyjskiej w Paryżu, Sir Charles Mendl, w liście do Tyrrella z 7 czerwca zawiadamiał, że „sekre¬tarz poselstwa polskiego w Londynie i jego żona Angielka", obo¬je są przekonani, że poseł brytyjski w Warszawie „wiedział wszyst¬ko o zamachu zanim do niego doszło". Zwierzył się z tym Men-dlowi attache honorowy ambasady brytyjskiej w Paryżu, a szwa¬gier polskiego dyplomaty. Powiedział mu, że kiedy siostra je¬go, będąc z wizytą w Polsce, niemal bezpośrednio przed zama¬chem widziała się z Sir Williamem Max-Mullerem, ten „zna¬cząco" radził jej, aby w ciągu najbliższych dni starała się znaleźć poza Warszawą. Również i własną żonę wysłał on z Warszawy.
Sir C. Mendl nie przywiązywałby takiej wagi do tej wiado¬mości, gdyby nie to, że poprzedniego dnia z innego źródła, pol¬skiego, usłyszał, że w Polsce „wszyscy wierzą, że Max-Muller i pułkownik Clayton pomogli Piłsudskiemu do przeprowadzenia zamachu" i że „Poznańczycy są z tego powodu bardzo na Anglię
oburzeni".54)
Wiadomości te wywołały sensację w Foreign Office, gorszo¬no się tam zwłaszcza, że „sekretarz poselstwa polskiego może wierzyć w taką bajkę."
Collier uznał, że wobec podobnego rozgło¬su sprawy, byłoby wskazane pójść po linii jednej z poprzednich sugestii Max-Mullera i poruszyć całą rzecz w rozmowie ze Skir-muntem, „przynajmniej po to, aby członkowie poselstwa nie wie¬rzyli tej bajce i nie rozgłaszali jej".55) Plotka — nie plotka, nie mogła wygasnąć od razu. W prasie polskiej odzywała się w dalszym ciągu. W czasie pobytu Max-Mullera w Londynie w drugiej połowie czerwca, sprawa ta była omawiania z nim w Foreign Office. Wniosek był taki, że „ w spra- wie tej nie da się uczynić nic pożytecznego". W Polsce nie brak jednak „rozsądnej opinii na ten temat i może z czasem weźmie ona górę nad fałszywymi poglądami".56) Wniosek ten nie dawał wielkiej satysfakcji Sir Williamowi, który stawał się jak gdyby kozłem ofiarnym przewrotu w Polsce. Kiedy powrócił do Warszawy w lipcu, przekonał się, że „ta idio¬tyczna sprawa" bynajmniej nie wygasła, a nawet była przedmiotem uwag w sejmie, „bez przywoływania do porządku". W liście do Gregorego z 21 lipca poseł skarżył się, że ostatnio „sprawa przy¬brała formę fantastycznej historii" w związku z jego spotkaniem z marszałkiem Piłsudskim w M.S.Z. u Zaleskiego, bezpośrednio przed swoim wyjazdem do Londynu. Zaleski celowo wybrał tę formę spotkania, aby wiadomość o nim nie doszła do prasy. „Tymczasem rzecz wyjść musiała z ministerstwa spaw zagranicz¬nych — i w prasie pojawiła się notatka o tym, że rozmowa odbyła się w cztery oczy, Piłsudski wyprosił bowiem Zaleskiego z po¬koju; miał do dyskutowania z posłem jakieś tajne sprawy i nie chciał, aby Zaleski był świadkiem".57) Najgorszą jednak sprawą dla posła był fakt, że on i jego żo¬na byli przedmiotem „obrzydliwych kalumnii". Poprzedniego wie¬czora Askenazy zwrócił mu uwagę na ohydny atak osobisty w „Rzeczpospolitej" i powiedział mu, że w związku z tym dyskuto¬wana była sprawa zamknięcia („suppression") tego dziennika. Na razie postanowiono nie czynić tego, ponieważ rządowi potrzebne są głosy partii Korfantego. Askenazy dał mu jednak do zrozumie¬nia, że „kiedy rząd będzie posiadał pełną władzę, dziennik zosta¬nie zamknięty". Sir William kazał sobie ów artykuł przetłuma¬czyć i znalazł w nim ataki przeciwko sobie i swojej żonie, „prze¬chodzące wszelkie granice przyzwoitości". Teraz nie wie, jakie powziąć kroki wobec „oszczerczych twierdzeń dotyczących dzia¬łalności przedstawiciela brytyjskiego w tym kraju". Czuł się szczególnie dotknięty zawartymi w artykule aluzjami na temat rzekomych, częstych wyjazdów swojej żony do Sulejówka! K) Rozgoryczenie posła wyładowało się na osobie Zaleskiego, w czasie rozmowy z nim 22 lipca. Zaleski zapytywał go, czy czy¬tał ustępy jego przemówienia (przed komisją spraw zagranicz¬nych sejmu), dotyczące zamierzeń rządu polskiego rozwijania ści¬słych stosunków z rządem brytyjskim, dodając, że powiedział by więcej, „gdyby nie głupie podejrzenia na temat poparcia brytyjskie¬go dla marszałka Piłsudskiego". Max-Muller ostro odpowiedział, że „chciałby czynów, a nie słów." Pięknie to, że rząd polski skła¬da życzliwe oświadczenia, tymczasem jednak mają miejsce wy- padki szykan i antybrytyjskiego stanowiska ze strony podwład¬nych urzędów, a „w wypadku Białowieży ze strony ministra rol¬nictwa". Narzekał na opóźnienia przy udzielaniu pozwoleń przy¬wozu na towary brytyjskie i na brak podjęcia przez rząd jakiejś akcji, w związku z atakami przeciwko niemu i jego żonie.
„Dopó¬ki nie otrzyma on dowodów chęci prawdziwej współpracy z Wielką Brytanią, nie może przywiązywać wielkiej wagi do publicznych zapewnień przyjaźni".
Żaden z dotychczasowych polskich ministrów spraw zagra¬nicznych nie wysłuchiwał podobnych połajanek ze strony przed¬stawiciela obcego państwa.
Max-Muller donosząc w swym rapor¬cie (23.Y11) o przebiegu rozmowy, zaznaczał przy końcu, że mi¬nister, „który osobiście jest do nas przyjaźnie usposobiony, wy¬dawał się przygnębiony (upset) tymi uwagami i obiecał przedsta¬wić je swoim kolegom ..." M) Raport ten nie spotkał się z uznaniem w Foreign Office, a Chamberlain był wyraźnie niezadowolony z wybuchu złego hu¬moru posła wobec ministra Zaleskiego. W swej notatce wyrażał „wielki żal", że Sir William wybrał właśnie ten moment aby prze¬mawiać w równie ostry sposób! Prawda, że spotkała go wielka prowokacja, w grę wchodzą jednak zbyt poważne interesy oraz trudności, na które napotkać może polityka brytyjska w Gene¬wie.60) W rezultacie, w telegramie do Max-Mullera z 2 sierpnia, Chamberlain w pełni współczując z nim z powodu przykrości, „jakie znos/ą on i lady Max-Muller", prosił go o jak największą powściągliwość, ze względu na krytyczny charakter zbliżającego się zebrania Ligi Narodów i konieczność zachowania pełnego wpływu na rząd polski. Byłoby rzeczą jak najbardziej nieszczęśli¬wą podejmowanie jakiegokolwiek ostrego sporu w tym momencie, czy to na tle spraw osobistych, czy ekonomicznych.61) Poprzednio, sekretarz stanu polecił Gregoremu porozmawiać ze Skirmuntem, „poważnie, ale jak przyjaciel, który ma prawo oczekiwać właściwego załatwienia przykrej sprawy". Skirmunt obiecał, że uczyni, co będzie
mógł."2)
Z upływem czasu pogłoski o poparciu Anglii dla przewrotu majowego straciły nic tylko na ostrości, lecz i na aktualności: przestały być sensacją. Wersja ta jednak bynajmniej nie została zarzucona i jeszcze do niedawna miała swoich zwolenników. Świadczy o tymi opinia na ten temat Kajetana Morawskiego, który w czasie wypadków majowych był kierownikiem M.S.Z.-tu i któ¬ry w książce swojej pt. „Tamten brzeg" wersję tę w pełni podtrzy¬muje.
Wspomina nawet o „depeszy okólnej Foreign Office", rze¬komo wyrażającej się przychylnie o opozycji przeciwko formują¬cemu się rządowi Witosa i zapowiadającej, że rząd ten zostanie obalony siłą. Taki obrót rzeczy odpowiadał by interesom bry¬tyjskim, ponieważ „Witos a zwłaszcza minister Zdziechowski sprzeciwiają się zalecanej przez Wielką Brytanię kontroli Ligi Na¬rodów nad gospodarką Polski", podczas gdy przywódcy opozycji wykazują więcej zrozumienia „dla konieczności współpracy młode¬go państwa z instytucjami międzynarodowymi".63) Podobnej depeszy okólnej nie ma w aktach Foreign Office, a szczegóły przez Morawskiego przytoczone, chociaż w motywach bliskie prawdy, nie zgadzają się z faktami. W momencie kiedy tworzył się rząd Witosa, w Anglii miał jeszcze miejsce strajk ge¬neralny, powstanie zaś rządu w Polsce nie było aż takim ewene¬mentem, by Foreign Office w tym momencie poświęcał mu zbyt wiele uwagi i od razu wysyłał depeszę okólną! Po upływie zaś trzech dni, rządu Witosa już nie było i żadna depesza nie była potrzebna.
W tej formie więc, w jakiej wersję swoją podaje Morawski, nie byłaby ona prawdopodobna ani tym bardziej prawdziwa. Po¬dobnie mijała się z prawdą szeroko przyjmowana w r. 1926 wersja o aktywnym udziale w zamachu posła MaK-Mulleera.i pułkowni¬ka Claytona. Wiemy z przytoczonych wypowiedzi zarówno jedne¬go jak drugiego, że obaj do ostatniej chwili nie wierzyli w możli¬wość zamachu stanu Piłsudskiego, a kiedy nastąpił, potępili go.
Wiedzieli, że pozycja Marszałka stała się znowu bardzo mocna i że prezydent Wojciechowski pozostaje pod jego presją. Nie wie¬dzieli natomiast o „z dawna podejmowanych przygotowaniach do zamachu" — i. była to dla nich rewelacja.
Było to nawet trochę dziwne, ponieważ wszystkie wywiady musiały coś wiedzieć na ten temat. Nawet goście zagraniczni, jak Paul Boncour, orientowali się, że „Piłsudski zbliża się do wła¬dzy".64) Briand podzielał tę opinię swojego przyjaciela politycz¬nego — i dlatego wysyłając Laroche'a, na miejsce Panafieu, jako nowego ambasadora Francji, polecił mu złożyć wizytę Piłsudskie-mu. Laroche, który do Warszawy przybył 26 kwietnia 1926 r., 28 przyjęty został przez prezydenta Wojciechowskiego, któremu zło¬żył listy uwierzytelniające, a w parę dni później złożył wizytę Piłsudskiemu w
Sulejówku.65)
Briand bowiem, dla względów swojej polityki lokarneńskiej, sprzyjał objęciu władzy w Polsce przez Piłsudskiego, chociaż nie wydaje się, aby to było w interesie Francji. To też nie wszyscy we Francji, a nawet w rządzie francuskim, podzielali optymizm Brianda po przewrocie — i wnioski ich w tym względzie były peł¬ne sprzeczności. Ambasador francuski w Londynie, Fleurieau, powiedział 17 maja Chamberlainowi, że „rząd francuski wiedział, że marszałek Piłsudski prowadzi jakieś intrygi, był jednak zasko¬czony jego otwartą akcją i uważał, że jej wpływ na ogólną sytuację w Europie będzie niekorzystny dla franka i kłopotliwy dla rządu. Rząd francuski wiedział jednak że Marszałek prawdopodobnie pro¬wadzić będzie w stosunku do Niemiec politykę pokojową i przy¬jazną".66) Podobne sprzeczności nie istniały dla rządu brytyjskiego, poza pewnymi skrupułami natury moralnej, jakie odczuwał Max-Mul-ler w stosunku do „niekonstytucyjnego" zamachu stanu. Polityka brytyjska nie miała nic do stracenia na zmianie rządów, mogła tylko skorzystać. Dlatego rząd brytyjski z dużą życzliwością usto¬sunkował się po zamachu do nowego rządu pod egidą marszałka Piłsudskiego — i wystarczyło mu całkowicie, że przewrót został zalegalizowany.

Tadeusz Piszczkowski Anglia a Polska 1914 -1939 w świetle dokumentow
brytyjskich

małystas
O mnie małystas

taki, jak mnie Bog stworzyl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka